piątek, 20 stycznia 2012

W nawiasie hipokryzji

Mówię „rzeź” i oczami wyobraźni widzę zmasakrowane zwłoki. Ludzkie, zwierzęce – nie ma znaczenia. Roman Polański posunął się krok dalej. Wyreżyserował XXI –wieczną odmianę barbarzyństwa. „Rzeź” psychologiczna jest, intelektualna, tragikomiczna, drobnomieszczańska - na miarę naszych czasów.
W eleganckim apartamencie na Brooklynie spotykają się dwa małżeństwa. Do gospodarzy , Peneleope i Michaela (Jodie Foster i John C. Reilly) przychodzą goście, Nancy i Alan (Kate Winslet i Christoph Waltz). Rodzice Zachary’ego i Ethana spisują oświadczenie po tym, jak ich dzieci pobiły się w parku. Miały być kulturalne negocjacje przy kawie i szarlotce, a skończyło się na zarzyganiu cennego albumu malarstwa Kokoshki . Przywołana przeze mnie migawka bezpośrednio ilustruje tezę Polańskiego, że obyczaje to tylko zwiewna zasłona, pod którą kryje się nasza demoniczna natura. Bowiem, w tych czterech nowojorskich ścianach dochodzi do kompromitującej demaskacji politycznej poprawności i obłudy cywilizacji. Szybko staje się jasne, że bójka 11-letnich synów nie zdominuje 80 minut klaustrofobicznej wiwisekcji. To porachunki dorosłych, ich skrywane żądze, niewypowiedziane obelgi, wyparte roszczenia ostrzeliwują widzów. Z każdym kolejnym łykiem whisky, mieszkanie robi się coraz ciaśniejsze, szarlotka nie smakuje tak jak na początku, a żółć tulipanów płowieje. Psychologiczna rzeź nabiera tempa, opadają maski, z ludzi wychodzą demony. Artystyczno-polityczne zadęcie wyparowuje, a wtedy Nancy , Alan, Penelope i Michael są tylko ofiarami obowiązującego kanonu ideologicznego i samych siebie. Nadzy – są bardziej nieporadni niż ich dzieci. Agresja 11-latków okazuje się niczym wobec jadu dorosłych.
Reżyserki spryt Polańskiego sprawia, że pomimo dość banalnego tematu trudno się od tego pobojowiska oderwać. Akcja pulsuje w nerwowym rytmie ciętych dialogów, jest śmiesznie i cierpko. Jednak przewrotny finał przechyla szalę z napisem „happy end”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz