niedziela, 26 listopada 2017

Rodzina przy wigilijnym stole

A jak wygląda Wigilia u mnie? To pytanie zada sobie chyba każdy po obejrzeniu "Cichej nocy". A że nie jest zawsze pięknie jak w reklamie Ikei, orientujemy się mniej więcej w wieku już niedziecięcym. W filmie Piotra Domalewskiego od tematu zarobkowej emigracji, przechodzimy przez meandry rodzinnych relacji, po pokoleniowy problem z alkoholem. Oto gdzieś na mazurskiej wsi rodzina przygotowuje się do Wigilii. Niespodziewanie z Holandii przyjeżdża syn Adam (Dawid Ogrodnik). To właściwie rodzinna tradycja. Za granicą pracował jego ojciec i wujek. "Myślałem że za granicą poczuję się wreszcie jak człowiek, a okazuje się człowiekiem czuję się najbardziej w Polsce, a za granicą czuję się jak Polak" - pada w pewnym momencie z ust ojca (w tej roli Arkadiusz Jakubik). To matka (Agnieszka Suchora) wychowywała dzieci, a ojciec bywał. Nawet na rodzinnych fotografiach go brakuje. Chociaż teraz stara się naprawić tę nieobecność w stosunku do najmłodszej córki. Wozi ją na lekcje gry na skrzypcach. A Adam nie chce żyć w szpagacie pomiędzy Polską a Holandią. Planuje założyć swój biznes za granicą i tam osiąść na stałe ze swoją dziewczyną Joanną. Ale Joanna spłata mu figla. Przy tym wigilijnym stole pełno jest niewypowiedzianych dialogów, które każdy w tej rodzinie toczy raczej we własnej głowie. Coś się mówi, ale nie to co leży na sercu. Nawet wódka nie pomaga. Domalewski nie pokazuje nam jakiejś patologii, tylko przeciętną rodzinę. Zarówno Adam jak i jego siostra skończyli studia. Jest w nich jednak jakieś piętno rodzinnej walki o lepsze jutro. O tym zmaganiu jest to film, między innymi. Prawie na sam koniec najmłodsza siostra Adama na pytanie brata, czy na pewno chce iść na pasterkę, odpowiada "Wolę być ze wszystkimi". A Wy?

poniedziałek, 20 listopada 2017

Z życia wzięte. "Najlepszy"

Mają rację ci co mówią że najlepsze scenariusze pisze życie. A już na pewno te filmowe. „Najlepszy” Łukasza Palkowskiego jest tego dowodem. Również na to że kino edukuje, bo ja historię triathlonisty Jerzego Górskiego poznałam właśnie dzięki temu filmowi. Wciśnięta w kinowy fotel przez dwie godziny szłam, a później biegłam i pływałam z Jakubem Gierszałem. To on jest ironmanem, podwójnym zresztą. Ale zanim zbudował sobie mięśnie, przez kilkanaście lat konsekwentnie rujnował sobie życie. Był ćpunem i na dodatek w peerelowskich czasach. Od jednego „haju” do drugiego, a w międzyczasie konflikty z prawem. Bo żeby hipis nie pokazał dupy milicjantom? Ale Palkowski nie idzie na skróty, tylko dobitnie pokazuje do czego prowadzi nałóg. Tyle że Górski miał szczęście, w przeciwieństwie do swoich kolegów, którzy strzykawkę zastąpili trumną, trafił na terapię do Monaru. I tu zaczyna walkę o siebie. Ale nie zobaczymy cudownej przemiany w superbohatera. Zobaczymy katorżniczą pracę. Bo ćpun chodzi za Górskim krok w krok i nie pozwala mu o sobie zapomnieć. Ale ten wciąż młody człowiek walczy i to mnie w tym filmie chyba porwało najbardziej. Akurat w „Najlepszym” chodzi o sport. Górski pracuje nad swoim ciałem i kondycją, by z wraku człowieka stać się mistrzem świata w podwójnym Ironmanie. Dla niego to było jeszcze inne mistrzostwo. Poczuł że wygrał z ćpunem. Wokół tej przemiany reżyser sprawnie dokłada kolejne warstwy z życia Górskiego. Choćby oddaną i właściwie zaślepioną miłością do syna matkę, którą Magdalena Cielecka zagrała przeszywająco. Zwraca też uwagę, przynajmniej moją, rola Adama Woronowicza. W filmie to milicjant, nomen omen, ojciec Grażyny, też narkomanki związanej z Górskim. To postać pełna rozbieżności, która również przechodzi na naszych oczach wewnętrzną przemianę. Wszystko bardzo przekonujące, ale trudno się dziwić, skoro z życia wzięte. A to przecież nie pierwszy raz, gdy filmowcy biorą na warsztat takie historie. Choćby sam Palkowski kilka lat temu reżyserował „Bogów” o Zbigniewie Relidze a kilka miesięcy temu Maria Sadowska pochyliła się nad życiem Michaliny Wisłockiej i jej „Sztuką kochania”.