niedziela, 12 lutego 2012

Pochwała ludzkiej niedoskonałości

Aloha! Alexander Payne z rozbrajającą szczerością pokazuje nam Hawaje. Nie odnajdziemy raju, zobaczymy za to zwykłych ludzi i ich przyziemne problemy. Bo „Spadkobiercy” to przede wszystkim pochwała ludzkiej niedoskonałości.
O tym, że życie nie przypomina czarno-białego scenariusza dowiadujemy się na podstawie perypetii Matta Kinga (George Clooney). Z dnia na dzień, ten zamożny prawnik musi stawić czoła lawinie nieszczęść, która spada na jego rodzinę. Na skutek wypadku, żona zapada w śpiączkę, z której najprawdopodobniej już się nie wybudzi. Co gorsza, niemal jednocześnie, Matt dowiaduje się o romansie współmałżonki. Kiedy niewierna Elizabeth dogasa w szpitalu, mężczyzna musi odnaleźć się w roli ojca, roli, którą dotąd odkładał na drugi plan. 17-letnia Alex i 10-letnia Scottie nie należą do niewiniątek. Zbudowanie głębokich więzi, zdobycie zaufania latorośli wymaga zaangażowania obu stron. Nie będzie to łatwe, ale z czasem, ojciec i córki wspólnie radzą sobie z odejściem Elizabeth. Wielowątkowy scenariusz zahacza jeszcze o dylematy związane z tożsamością, dziedzictwem przodków. Otóż, Matt kontroluje znaczną część ziemi swoich praojców, założycieli hawajskiego raju. Rodzina straci jednak prawa do gruntu za siedem lat, więc wszyscy krewni postanawiają go odsprzedać. Mattowi towarzyszy jednak zdezorientowanie, niezdecydowanie, wahanie. To zaskakujące zobaczyć protagonistę w amerykańskim filmie, który nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Zresztą, Alexander Payne zadbał o liczne fabularne zwroty akcji, które niejednokrotnie wprowadzają nas na nieznane tory. Podobnie dzieje z emocjami, które targają naszymi bohaterami. Do tej kolekcji perełek codzienności, dodać należy poszarpane, niedoskonałe, ale prawdziwe dialogi, które składają się na niejednoznaczną, nonszalancką historię opowiedzianą niespiesznym tempem.
Życiowe wzloty i upadki nie uprzedzają, że nadejdą, po prostu się dzieją. Wtedy, tak jak w „Spadkobiercach” znajdujemy się na krawędzi tragedii i komedii. Huśtamy się od jednego bieguna do drugiego, czasami stajemy się lepsi, innym razem nie wytrzymujemy. Nieważne czy na Hawajach, czy gdziekolwiek indziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz