wtorek, 21 czerwca 2011

Brytyjski urok „Kolejnego roku”


Mike Leigh, wyspiarski spec od życiowych rozterek Brytyjczyków, proponuje nam wnikliwą analizę angielskiej klasy średniej. Pokochałam styl reżysera całkiem niedawno, kiedy zobaczyłam Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia”. Tym razem, twórca ryzykuje, bo pokazuje nam przeciętniaków – zarówno szczęściarzy, jak i nieudaczników. Bohaterowie „Kolejnego roku” to przede wszystkim mocno dojrzali ludzie. Co ciekawe, poznajemy wielu mniej lub bardziej promiennych osobników - wszyscy oni krążą wokół Tomy’ego i Geri. On jest geologiem, ona psycholożką – małżeństwo z 30-letnim stażem. Para ma jeszcze syna, ale to nie on jest najważniejszy. Bo przecież problemy Mary, Kena czy Ronnie’ego są o wiele bardziej poruszające. Dobiegająca pięćdziesiątki przyjaciółka z pracy, roztyły menadżer i owdowiały brat Toma – co ich łączy? Spotkania ze zwyczajnym małżeństwem (Tom i Gerri) stanowią dla nich swoistą terapię. Wspólne obiadki, picie wina, wypady na działkę – brzmi banalnie? Właśnie takie jest kino Leigha. Reżyser stąpa po niepewnym gruncie, a jednak udaje mu się – psychologiczna wiwisekcja jest starannie przemyślana, a aktorzy niesamowicie „życiowi”. Właściwie nic się nie dzieje, a otrzymujemy tak wiele do myślenia!

poniedziałek, 13 czerwca 2011

"W lepszym świecie" czyli w Danii

W lepszym świecie”, czyli w jakim? Duńska reżyserka Suzanne Bier zabiera nas do dwóch miejsc jednocześnie. Z jednej strony, poznajemy dwie „pokrzywione” rodziny, które żyją gdzieś w Danii. Ale wraz z Antonem, ojcem Eliasa odwiedzamy Sudan. Mężczyzna pracuje tam jako lekarz. Ale wróćmy do Europy. Po śmierci matki, Christian przeprowadza się wraz z ojcem do duńskiej posiadłości swojej babki. Trafia do nowej szkoły i właśnie tam zaprzyjaźnia się z Eliasem. Rodzina chłopaka też nie należy do perfekcyjnych. Ojciec i matka nastolatka zamierzają się rozwieść… W nowej szkole Christian szybko znajduje sposób aby zastraszyć parszywego typa, który szczególnie dokucza Eliasowi. W świecie tych z pozoru poukładanych „chłoptasiów” pojawia się fascynacja przemocą. Zaczyna się niewinnie, ale stopniowo od kuchennego noża przechodzimy do domowej receptury na bombę. Na Czarnym Lądzie, gdzie pracuje Anton, bezprawie i barbarzyństwo zdarzają się niemal codziennie. Otrzymujemy zestawienie tych dwóch światów – pod wieloma względami różnych, a w kwestiach najistotniejszych – tak bardzo podobnych. Niektórzy mogą zarzucić Suzanne Bier pretensjonalny ton, bo rzeczywiście momentami reżyserka bawi się w moralizatorkę. Niemniej jednak, warstwa dialogowa, muzyka, zdjęcia są rewelacyjnie „inne”. To taki przykład kina, które chociaż nie jest thrillerem, to trzyma w napięciu z zapartym tchem. Inne spojrzenie na przemoc, samotność, niezrozumienie. Okazuje się, że aby znaleźć się w „W lepszym świecie” trzeba najpierw doświadczyć ciemnego piekła.