poniedziałek, 17 października 2011

Szlachetny margines społeczny


Literówka w tytule najnowszego filmu Alejandro Gonzáleza Iñárritu to nie chochlik drukarski, to coś znacznie piękniejszego. W „Biutiful” śmierć, czyli ulubiony motyw hiszpańskiego reżysera, staje się katalizatorem wielu zmian. W ramach powtórki dodam, że Iñárritu to m.in. sprawca takich arcydzieł jak: „21 gramów”, „Babel” czy „Amores perros”.
W najnowszym filmie oko kamery penetruje zaułki Barcelony, miejsca gdzie króluje nielegalna imigracja, ubóstwo, korupcja i wyzysk. W tym marginesie społecznym funkcjonuje czterdziestokilkuletni Uxbal (Javier Bardem). Aby zapewnić godziwy byt dwójce swoich dzieci, Hiszpan prowadzi szemrane interesy. Mężczyzna staje się częścią machiny związanej z handlem ulicznym. W podziemnych kołchozach pracy, chińscy robotnicy za bezcen produkują podróbki znanych marek, a następnie Senegalczycy próbują upchnąć towar na ulicach Barcelony. Uxbal lawiruje pomiędzy policją, pośrednikami, imigrantami, a swoją byłą żoną. Marambra (Maricel Alvarez) to ciężki przypadek – depresyjna prostytutka, alkoholiczka, a nade wszystko matka Any (Hanaa Bouchaib) i Mateo (Guillermo Estrella). Czterdziestokilkulatek stwarza dzieciom iluzję normalnie funkcjonującej rodziny – jest wspólny posiłek, odrabianie lekcji, wycieczka w góry, ale prowizoryczna konstrukcja nie ma racji bytu.
Prawdziwy przełom w życiu Uxbala przychodzi niespodziewanie, bo rak nie puka grzecznie do drzwi. Hiszpan ma przed sobą kilka miesięcy życia. Postanawia uporządkować kilka spraw przed śmiercią, chce zapewnić dzieciom finansowy i psychiczny komfort. Z każdą sceną, mężczyzna traci fizyczną krzepę, ale zyskuje siły mentalne.
Główny bohater „Biutiful” to osobowość godna pióra Fiodora Dostojewskiego. Najpierw fizyczny, a później psychiczny ból pozwalają Hiszpanowi dotrzeć do samoświadomości. Iñárritu dba o przekaz emocjonalny, ale nie zapomina o kontekście społecznym. I to z tej warstwy wynika niekwestionowana wartość filmu. Uxbal kocha swoje dzieci, pragnie przekazać im szlachetne wartości, ale czy zdąży przed śmiercią… Dwuipółgodzinny „Biutiful” wymaga od widzów skupienia i zaangażowania. Wysiłek zostaje wynagrodzony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz