poniedziałek, 13 czerwca 2011

"W lepszym świecie" czyli w Danii

W lepszym świecie”, czyli w jakim? Duńska reżyserka Suzanne Bier zabiera nas do dwóch miejsc jednocześnie. Z jednej strony, poznajemy dwie „pokrzywione” rodziny, które żyją gdzieś w Danii. Ale wraz z Antonem, ojcem Eliasa odwiedzamy Sudan. Mężczyzna pracuje tam jako lekarz. Ale wróćmy do Europy. Po śmierci matki, Christian przeprowadza się wraz z ojcem do duńskiej posiadłości swojej babki. Trafia do nowej szkoły i właśnie tam zaprzyjaźnia się z Eliasem. Rodzina chłopaka też nie należy do perfekcyjnych. Ojciec i matka nastolatka zamierzają się rozwieść… W nowej szkole Christian szybko znajduje sposób aby zastraszyć parszywego typa, który szczególnie dokucza Eliasowi. W świecie tych z pozoru poukładanych „chłoptasiów” pojawia się fascynacja przemocą. Zaczyna się niewinnie, ale stopniowo od kuchennego noża przechodzimy do domowej receptury na bombę. Na Czarnym Lądzie, gdzie pracuje Anton, bezprawie i barbarzyństwo zdarzają się niemal codziennie. Otrzymujemy zestawienie tych dwóch światów – pod wieloma względami różnych, a w kwestiach najistotniejszych – tak bardzo podobnych. Niektórzy mogą zarzucić Suzanne Bier pretensjonalny ton, bo rzeczywiście momentami reżyserka bawi się w moralizatorkę. Niemniej jednak, warstwa dialogowa, muzyka, zdjęcia są rewelacyjnie „inne”. To taki przykład kina, które chociaż nie jest thrillerem, to trzyma w napięciu z zapartym tchem. Inne spojrzenie na przemoc, samotność, niezrozumienie. Okazuje się, że aby znaleźć się w „W lepszym świecie” trzeba najpierw doświadczyć ciemnego piekła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz