poniedziałek, 6 czerwca 2011

Grecki „Kieł” kłuje


10 czerwca do kin trafi „Kieł”. Dystrybucję zapewnia agencja Against Gravity, która współorganizuje również Planete Doc Film Festival. Kłujący tytuł nie kłamie, ten grecki obraz to cios prosto w duszę. Przynajmniej w moją. Ubóstwiam takie klimaty, trochę jakby schizofreniczne, odrealnione, skandynawsko chłodne.

Rodzina żyje na odludziu. Trójka dorosłych dzieci, dwie siostry i brat, nigdy nie opuszczała swojego domu. Ale to nie wszystko. Rodzice wpajają pociechom tezy jakoby koty były potworami napadającymi na ludzi, a „żywe trupy” były żółtymi kwiatkami. Rodzeństwo rywalizuje ze sobą o naklejki- nagrody za punkty, które zdobywają za osiągnięcia – np. przepłynięcie basenu na czas czy odnalezienie drogi do matki z zamkniętymi oczyma. Jedyną osobą z zewnątrz jest Christina, pracownica fabryki ojca. Co pewien czas, kobieta odwiedza odludzie, aby zaspokajać seksualne potrzeby najstarszego syna. I to właśnie Christina pewnego dnia przekaże jednej z córek kasety video. Co w tym dziwnego? Otóż matka i ojciec ograniczają swoim dzieciom kontakt ze światem do ekstremum. Nie mają telewizji, Internetu, nie wiedzą do czego służy telefon. Nawet tańczą w dziwny, specyficzny dla siebie sposób. Tę aurę paranoi czuje się w dialogach i sposobie kadrowania. Oglądając film czułam się nieswojo. Z jednej stronie, mam pretensje do reżysera, że pokazał tragedię homo sapiens, która nie może się zdarzyć, nie może, po prostu nie! Podświadomie wiem, że podobne sytuacje alienacji i więzienia bezbronnych ludzi miały miejsce. Wielką Tajemnicą „Kła” jest koniec – tak niejednoznaczny i zagadkowy, że aż piękny. Od dawna nie widziałam tak poruszającego obrazu, który irytuje mnie, intryguje, wzrusza – targa emocjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz