10 czerwca do kin trafi „Kieł”. Dystrybucję zapewnia agencja Against Gravity, która współorganizuje również Planete Doc Film Festival. Kłujący tytuł nie kłamie, ten grecki obraz to cios prosto w duszę. Przynajmniej w moją. Ubóstwiam takie klimaty, trochę jakby schizofreniczne, odrealnione, skandynawsko chłodne.
Rodzina żyje na odludziu. Trójka dorosłych dzieci, dwie siostry i brat, nigdy nie opuszczała swojego domu. Ale to nie wszystko. Rodzice wpajają pociechom tezy jakoby koty były potworami napadającymi na ludzi, a „żywe trupy” były żółtymi kwiatkami. Rodzeństwo rywalizuje ze sobą o naklejki- nagrody za punkty, które zdobywają za osiągnięcia – np. przepłynięcie basenu na czas czy odnalezienie drogi do matki z zamkniętymi oczyma. Jedyną osobą z zewnątrz jest Christina, pracownica fabryki ojca. Co pewien czas, kobieta odwiedza odludzie, aby zaspokajać seksualne potrzeby najstarszego syna. I to właśnie Christina pewnego dnia przekaże jednej z córek kasety video. Co w tym dziwnego? Otóż matka i ojciec ograniczają swoim dzieciom kontakt ze światem do ekstremum. Nie mają telewizji, Internetu, nie wiedzą do czego służy telefon. Nawet tańczą w dziwny, specyficzny dla siebie sposób. Tę aurę paranoi czuje się w dialogach i sposobie kadrowania. Oglądając film czułam się nieswojo. Z jednej stronie, mam pretensje do reżysera, że pokazał tragedię homo sapiens, która nie może się zdarzyć, nie może, po prostu nie! Podświadomie wiem, że podobne sytuacje alienacji i więzienia bezbronnych ludzi miały miejsce. Wielką Tajemnicą „Kła” jest koniec – tak niejednoznaczny i zagadkowy, że aż piękny. Od dawna nie widziałam tak poruszającego obrazu, który irytuje mnie, intryguje, wzrusza – targa emocjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz