wtorek, 21 czerwca 2011

Brytyjski urok „Kolejnego roku”


Mike Leigh, wyspiarski spec od życiowych rozterek Brytyjczyków, proponuje nam wnikliwą analizę angielskiej klasy średniej. Pokochałam styl reżysera całkiem niedawno, kiedy zobaczyłam Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia”. Tym razem, twórca ryzykuje, bo pokazuje nam przeciętniaków – zarówno szczęściarzy, jak i nieudaczników. Bohaterowie „Kolejnego roku” to przede wszystkim mocno dojrzali ludzie. Co ciekawe, poznajemy wielu mniej lub bardziej promiennych osobników - wszyscy oni krążą wokół Tomy’ego i Geri. On jest geologiem, ona psycholożką – małżeństwo z 30-letnim stażem. Para ma jeszcze syna, ale to nie on jest najważniejszy. Bo przecież problemy Mary, Kena czy Ronnie’ego są o wiele bardziej poruszające. Dobiegająca pięćdziesiątki przyjaciółka z pracy, roztyły menadżer i owdowiały brat Toma – co ich łączy? Spotkania ze zwyczajnym małżeństwem (Tom i Gerri) stanowią dla nich swoistą terapię. Wspólne obiadki, picie wina, wypady na działkę – brzmi banalnie? Właśnie takie jest kino Leigha. Reżyser stąpa po niepewnym gruncie, a jednak udaje mu się – psychologiczna wiwisekcja jest starannie przemyślana, a aktorzy niesamowicie „życiowi”. Właściwie nic się nie dzieje, a otrzymujemy tak wiele do myślenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz