niedziela, 2 września 2012

Trójkątne emocje

Ujmuje prostotą, jesienną tonacją i wdziękiem Emily Blunt. „Siostra twojej siostry” to obyczajowa historyjka z niezobowiązującą mądrością życiową. Momentami trudno uwierzyć że film popełniła Amerykanka Lynn Shelton. W kameralnym domku na odludziu spotykają się Iris, jej siostra Hannah i Jack, najlepszy przyjaciel Iris. Spotykają się tam, chociaż wcale nie powinni. Każdy z nich zamierzał kontemplować swoje życie w samotności. Wyszło inaczej. Pierwsza do górskiej ostoi trafia Hannah, która po siedmioletnim lesbijskim związku poszukuje sensu swojego istnieniu. Jack dociera tam za namową Iris. A w końcu sama Iris pojawia się w domku, jakby pchnięta przeczuciem, że powinna tam być. I słusznie. Pierwszej nocy, Hannah i Jack topią swoje smutki w tequili i wydawać się mogło że skończą pogadankę totalnym upojeniem. Dostajemy jeszcze bonusik. Seks heteroseksualisty z lesbijką. Tajemnica szybko wychodzi na jaw. Przy okazji dowiadujemy się, że Iris kocha Jacka i to z wzajemnością. Skomplikowany trójkącik musi stawić czoła niełatwym dylematom. Przebiegła Hannah, „złodziejka spermy” chce mieć dziecko, dlatego wylądowała z Jackiem w łóżku. Siostrzana miłość przechodzi życiowy egzamin. O finale tej historyjki nic nie pisnę, bo szkoda waszej przyjemności. Minimalizm „Siostry…” ocieka emocjami i do cna prawdziwymi dialogami. Naturalni są aktorzy, ich niezgrabne rozmowy, nieudane żarty, porwane swetry, spalone naleśniki… Wreszcie widzimy świat takim jaki jest. Nieźle pokręcone relacje i związki ludzkie Shelton ukazuje z zadziwiającą harmonią i spokojem. Tego nam trzeba. Zażenowania, emocjonalnego zagubienia, bezinteresownej naiwności i poczucia że obejrzeliśmy dobry kawałek kina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz