wtorek, 1 stycznia 2013

Przeklęty "Supermarket"

Miejsce przeklęte. Konsumpcyjna świątynia staje się piekiełkiem. Ostatni dzień roku wygląda w „Supermarkecie” jak droga szybkiego ruchu. Piramidy towarów, kilometrowe kolejki, zgiełk, nerwówka. W powietrzu wisi jakaś afera. O tym że sprzedają nam przeterminowaną rybę już wiemy. Pracownicy wynoszący po cichaczu towar z magazynu też nas nie dziwią. Na szczęście, nad wszystkim czuwa kierownik, który sprawdzając czystość w hipermarkecie, nie wspomina o swoich brudnych interesach. Jak na porządny „Supermarket” przystało, ładu i porządku strzegą ochroniarze. Przewodzi im Jaśmiński, który za wszelką cenę chce ukrócić kradzieże w sklepie. To polecenie służbowe wynikające z ogromnych strat, które poniósł hipermarket przed świętami. Przypadkową ofiarą nadgorliwości zaprawionego ochroniarza stanie się Warecki, który wpada do sklepu tylko po szampana. W tym samym czasie z jego samochodu złodzieje zabierają akumulator. Mężczyzna wraca do supermarketu aby zakupić potrzebną część, a żona waruje w aucie. Krążąc między sklepowymi półkami, niespodziewanie zostaje ujęty przez ochroniarzy. To nieporozumienie - tak myślimy na początku. W ciasnej klitce oprawcy zarzucają mu kradzież. Warecki protestuje. Jednak prawda wychodzi na jaw – w pośpiechu zjadł batonika i za niego nie zapłacił. Na tym procedura mogłaby się zakończyć. Ale ona dopiero się rozkręca. Skompromitowany Jaśmiński doskonale odnajduje się w roli prześladowcy, który zrobi wszystko aby udupić swoją ofiarę. Jedynie Himek, przybrany syn ochroniarza dostrzeże absurdalność zarzutów i uwolni Wareckiego. Tyle, że Wielki Jaśmiński czuwa. W międzyczasie zaniepokojona zniknięciem męża Warecka zawiadomi policję. Owszem, panowie sprawdzą „Supermarket”, ale to w końcu Sylwester, więc wrócą do sprawy po Nowym Roku. Sęk w tym, że może być już za późno… To przyjemne doznanie kiedy polski film przybiera inny kształt, niż patriotyczny epos czy komedia romantyczna. Widać, że Maciej Żak chce czerpać od najlepszych, dawkując napięcie i wzmagając niepewność. Ciekawie wychodzą również płynne przejścia pomiędzy mrocznym zapleczem supermarketu, a obficie zapełnionymi koszykami pchanymi przez klientów sklepu. Nikt się nie domyśla, że za ścianą oprawcy niszczą bezbronnego człowieka. Czy ktoś wybiera się na zakupy do „Supermarketu”?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz