czwartek, 4 października 2012

Marzenie 15-latka z Liverpoolu

Wakacje się kończą. Robbie i Ziggy mają po piętnaście lat, mieszkają w Liverpoolu i szukają mocnych wrażeń. Beztroska szybko ulatuje kiedy u jednego z nich lekarze diagnozują nieuleczalną chorobę serca. Niby śmierć wisi w powietrzu, ale ani przez moment nie przygniata nas filmowy patos. Robbie ma jedno marzenie – nie chce umrzeć jako prawiczek. Ziggy, jego najlepszy kumpel za wszelką cenę stara się pomóc przyjacielowi. Zaczyna od rozmów ze szkolnymi koleżankami, odwiedza dom rozpusty, dzielnicą czerwonych latarni, poświęca swoje oszczędności, a nawet porywa Robbie’ego ze szpitala. Bez rezultatu. Ale chłopcy nie tracą nadziei. Właściwie, ich przyjaźń umacnia się z każdym dniem. Punktem wyjścia w „To, co najważniejsze” jest czyhająca śmierć, ale reżyser Bruce Webb nie dramatyzuje, raczej normalizuje. 15-latkowie wygłupiają się, rozmawiają o dziewczynach i seksie, buntują się, są zwyczajnymi niefrasobliwymi nastolatkami. Tylko rodzice snują się zagubieni w obliczu nadchodzącej tragedii. Egzamin zdają młodsi, starsi uczą się na błędach. Ot, taki psikus. Ziggy też ma w życiu pod górkę. Wychowuje go matka, ojciec podobno zerwał kontakt z rodziną i nie chce utrzymywać bliskich relacji z synem. Na szczęście, prawda wychodzi na jaw. Nie będzie pretensji, histerii i szukania winnego. Brytyjski obrazek nie rozpieszcza nas spektakularnymi zdjęciami czy zaskakującymi rozwiązaniami fabularnymi. Skromny, ale pełen prostoduszności i młodzieńczej naiwności, film trafia w sedno, a nawet w serce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz