piątek, 22 lutego 2013

Nieulotna młodość

Ładny film widziałam, taki nieulotny. Borcucha Jacka. Reżysera, który tym razem zostawił mnie z niedosytem. Piękne obrazki Macieja Englerta, klimatyczna muzyka Daniela Blooma, nieskażeni aktorzy stają się u Borcucha pewną normą, ale czy wystarczającą? „Nieulotne” to raj dla zmysłów. Hiszpańskie zakątki oblane letnim słońcem zapraszają nas na wycieczkę. Dołączamy do Michała (Jakub Gierszał) i Kariny (Magdalena Berus),polskich studentów, którzy w ramach zarobku pracują przy zbiorze winogron. Niewiele tu dialogów, znacznie więcej, dopieszczonych zdjęć. Podglądamy ich czułe gesty, niewinne uśmiechy, nieskazitelne ciała. Niech żyje młodość! I o tym właściwie traktuje ten film – o trudnym wkraczaniu w dorosłość. U Borcucha ta granica jest bardzo wyraźna, bo naznaczona tragicznym wydarzeniem. Po hiszpańskich wakacjach przychodzi czas na polską rzeczywistość. W jakich odcieniach? Oczywiście szarych. Ponure są bloki, ulice, pogoda, płaszcze, twarze… Przytłaczający są również bohaterowie, którzy miotają się ze swoimi problemami, każdy oddzielnie rozdrapuje swoje smuteczki. Michał nurkuje w wannie, Karina jedzie do rodzinnej miejscowości, aby porozmawiać z ojcem. „Nieulotne” zgrzyta. O ile początek filmu zapowiada się obiecująco, druga połowa wygląda jak niedokończony kolaż niedopowiedzianych scen. Brak tu konsekwentnie budowanej fabuły, która przecież zasługuje na dopracowanie. Szczególnie, że Michał i Karina wchodzą w dorosłe życie z nadbagażem doświadczeń, co okazuje się ich spoiwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz