czwartek, 25 października 2012

Szkocka resocjalizacja czyli "Whisky dla aniołów"

Może pachnieć torfem, palonym dębem, solą morską, a nawet karmelem – oto whisky, główna bohaterka filmu Kena Loacha. W jednej z robotniczych dzielnic ponurego Glasgow młodociani przestępcy próbują wyjść na prostą. W powrocie do normalności mają im pomoc roboty społeczne. Ale chęć zmiany nie wystarczy. Robbie za wszelką cenę usiłuje zmyć blizny przeszłości, aby z czystą kartoteką wkroczyć w nowy rozdział. Stawka jest wysoka- Robbie zostanie ojcem. A gdzie w tym szkockim krajobrazie miejsce na whisky? Mocnym trunkiem poczęstuje nas Harry, opiekun wyrostków wysłanych na społeczną rehabilitacją. Jeden bezinteresowny gest od starszego kolegi przywraca Robbie’emu wiarę w ludzi i lepsze jutro. Przypadkiem, młody bohater odkrywa u siebie prawdziwy talent degustatora whisky. Nowe zainteresowanie połączy ze smykałką do intryg i tym sposobem, zapewni sobie obiecujący start w normalne życie. Ken Loach jak nikt inny potrafi odczarować smutną codzienność, w której tkwimy po uszy. To czego wolimy nie zauważać, podsadza nam pod nos i każe wyciągać wnioski. Bez względu na pochodzenie, poglądy, wygląd czy inteligencję, reżyser daje swoim bohaterom szansę. Loach wierzy, że z gnoju w którym się urodziliśmy możemy w każdej chwili wyjść – na prostą, na prawo albo na lewo…

piątek, 12 października 2012

Czarna owca na gorzko

To Ameryka którą Amerykanie zamiatają pod dywan. Abe to trzydziestoparoletni dzieciak który chce zostać czarnym koniem, ale jeszcze nie nauczył się galopować. Stwarza pozory bycia mężczyzną. Kolekcjonuje „męskie” gadżety – wozi się olbrzymim jaskrawym hummerem, na aukcjach internetowych poluje na plastikowe zabawki, a w międzyczasie zapija swoje rozterki colą light. Ma powody do niezadowolenia. Jest otyły, mało interesujący dla płci przeciwnej, wciąż mieszka z rodzicami. Nawet w pracy nie czuje wolności, bo to posadka w firmie ojca. Mówiąc wprost – ten gość wzbudza nasze politowanie. Kibicujemy mu kiedy poznaje Mirandę, kobietę nieustającego smutku. Kompletnie do siebie nie pasuję, ale właściwie nie o to tu chodzi. Miłość może przyjdzie później, najpierw Abe proponuje Mirandzie małżeństwo. Akt desperacji, ucieczka przed zacieśniającą rodzicielska pępowiną, a może zachcianka „Czarnego konia”? To, co mogło stać się jego wybawieniem, okazuje się przekleństwem. Depresyjna narzeczona wyjawia skrywaną dotąd dolegliwość – żółtaczkę. Łatwo się nią zarazić… Todd Solondz nie koloryzuje swojego dramatu ani sentymentalnymi półsłówkami, ani jałowymi nadziejami. „Czarny koń” bez ogródek udowadnia bezwzględność, przebiegłość i niewdzięczność ludzi, ale także losu. Mało pokrzepiające przesłanie obudowane jest całą kolekcją bystrych, mądrych i nierzadko zabawnych dialogów, zwłaszcza tych pomiędzy Abe’em i starszą, niepozorną sekretarką . Zdziwicie się co kryje się pod tą elegancką damską marynarką.

czwartek, 4 października 2012

Marzenie 15-latka z Liverpoolu

Wakacje się kończą. Robbie i Ziggy mają po piętnaście lat, mieszkają w Liverpoolu i szukają mocnych wrażeń. Beztroska szybko ulatuje kiedy u jednego z nich lekarze diagnozują nieuleczalną chorobę serca. Niby śmierć wisi w powietrzu, ale ani przez moment nie przygniata nas filmowy patos. Robbie ma jedno marzenie – nie chce umrzeć jako prawiczek. Ziggy, jego najlepszy kumpel za wszelką cenę stara się pomóc przyjacielowi. Zaczyna od rozmów ze szkolnymi koleżankami, odwiedza dom rozpusty, dzielnicą czerwonych latarni, poświęca swoje oszczędności, a nawet porywa Robbie’ego ze szpitala. Bez rezultatu. Ale chłopcy nie tracą nadziei. Właściwie, ich przyjaźń umacnia się z każdym dniem. Punktem wyjścia w „To, co najważniejsze” jest czyhająca śmierć, ale reżyser Bruce Webb nie dramatyzuje, raczej normalizuje. 15-latkowie wygłupiają się, rozmawiają o dziewczynach i seksie, buntują się, są zwyczajnymi niefrasobliwymi nastolatkami. Tylko rodzice snują się zagubieni w obliczu nadchodzącej tragedii. Egzamin zdają młodsi, starsi uczą się na błędach. Ot, taki psikus. Ziggy też ma w życiu pod górkę. Wychowuje go matka, ojciec podobno zerwał kontakt z rodziną i nie chce utrzymywać bliskich relacji z synem. Na szczęście, prawda wychodzi na jaw. Nie będzie pretensji, histerii i szukania winnego. Brytyjski obrazek nie rozpieszcza nas spektakularnymi zdjęciami czy zaskakującymi rozwiązaniami fabularnymi. Skromny, ale pełen prostoduszności i młodzieńczej naiwności, film trafia w sedno, a nawet w serce.