poniedziałek, 26 listopada 2012

Trzy pokolenia w drodze

Dziadek, ojciec i syn. Pretekstem do spotkania staje się odejście babci. Dziadek odchorowuje czmychnięcie swojej kobiety, dlatego odwiedzają go Paweł i Maciek. Przyjeżdżają z różnych europejskich krajów, bo małżeństwo Pawła z matką Maćka dawno się rozpadło. Bije od nich emocjonalny chłód i mrok pretensji z przeszłości. Mistrzem w złośliwościach okazuje się Paweł, światowej sławy pianista. Nic dziwnego, w końcu miał dobrego nauczyciela, zarówno pod względem uszczypliwości jak i muzyki. Panowie udają się na Suwalszczyznę w poszukiwaniu babci, która nomem omen na zabój zakochała się w emerytowanym lotniku. Niby jadą tam w określonym celu, ale i tak wiadomo, że nie o babcię tu chodzi, ale o ojcowskie relacje. Właściwie to o brak takich relacji. 18-letni wnuczek od czasu do czasu bawi się w rolę mediatora, ale szybko wychodzi na jaw, że na niego też czeka nie lada wyzwanie. W końcu, zakwaterowani w jednym domku wczasowym, chłopcy zaczynają rozmawiać. Nie ma w tym wzniosłych metamorfoz, są autentyczni, oschli mężczyźni. Włodek nie rozstaje się z piersiówką, Paweł przegląda uwertury, a Maciek kryje się za iPhonem. W końcu nadejdzie przełom. Z pozoru błahe, niedorzeczne sytuacje, takie jak, plenerowy mini koncert dla chorej dziewczynki czy rozmowa z wiejską staruszką nadają koloryt filmowi. Problem w tym, że Piotr Trzaskalski momentami popada w klimaty Paolo Coelho, co z kolei, nie skłania do mocnej refleksji. „Mój rower” traktuje rodzinny temat zbyt powierzchownie, a szkoda, bo widać tu potencjał, który ugłaskały sentymentalne i kojące klisze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz