sobota, 17 marca 2012

Nowojorska odyseja z kluczem

Sentymentalny i sztampowy wyciskacz łez – zachęta nie brzmiała porywająco. Poszłam pod prąd. Niewykluczone, że chłodny malkontent zmrozi swoje oko na fabularnej rutynie i nadmiernej ckliwości. Na szczęście, moje receptory namierzyły 9-letniego Oskara Schella (Thomas Horn) i to wystarczyło aby doznać emocjonalnego katharsis. To nie bombastyczny blef, to tylko „Strasznie głośno, niesamowicie blisko” . Ponadprzeciętnie zdolny chłopak mieszka z rodzicami w Nowym Jorku. Jego ojciec (Tom Hanks) rozbudza w synu sokratejską dociekliwość, chęć poznawania świata i eksperymentowania. Ten słodki lukier traci swój smak, kiedy nadchodzi „najgorszy dzień” – 11 września 2001. W zamachu na World Trade Center ginie ukochany ojciec, najlepszy przyjaciel, najważniejsza osoba w życiu 9-latka. Rok po tragedii, Oskar wchodzi do pokoju ojca i przypadkowo odnajduje zalokowaną kopertę z napisem „Black”, a w środku klucz. Tak oto rozpoczyna się nowojorska odyseja chłopca, który postanawia „nie przestawać szukać”. Systematyczne, maniackie próby odkrycia tajemnicy to dla 9-latka lekcja dorastania, a podróż po Nowym Jorku to w istocie wędrówka w głąb siebie. W życiu młodego samotnika pojawi się też niespodziewanie towarzysz, bezimienny i milczący lokator jego babci . Stopniowo, chłopak leczy traumę po śmierci ojca, a potęga przygody wypełnia dotkliwą pustkę. Czy klucz znajdzie właściciela? W zasadzie finał tych poszukiwań schodzi na dalszy plan.
Owszem, w tej melancholijnej opowieści nie brakuje amerykańskiego patosu, wyświechtanego tematu dorastania i małego słodkiego chłopczyka. Mimo wszystko, „Strasznie głośno, niesamowicie blisko” wprowadza w stan głębokiego poruszenia. Czy to za sprawą magicznej baśni, czy dziecięcej wyobraźni ? Nie wiem. Najważniejsze jest to, co w nas zostaje, ten tajemniczy klucz…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz