sobota, 2 lipca 2011

Włoskie klimaty

Do włoskiego repertuaru zainspirowało mnie hasło przewodnie tegorocznego Festiwalu Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi”. „Viaggio In Italia” – to kluczowy temat, który opanuje Kazimierz Dolny nad Wisłą już 30 lipca. Urok tego miasteczka idealnie wtapia się w parol „Podroży do Włoch”. Ale do rzeczy, a raczej do filmów. „Dwa Brzegi”- dwa portrety kobiet – taką konwencję obrałam. Na początek „Malena” Giuseppe Tornatore. Zjawiskowa Monica Belucci w roli tytułowej pokazała jedno ze swoich największych wcieleń aktorskich. Gdzieś na sycylijskiej prowincji młody chłopak zostaje oczarowany dojrzałą kobietą. Na tle faszystowskiej rzeczywistości trzynastoletni Renato Amoroso zakochuje się w słomianej wdowie, nieosiągalnym i pięknym „bóstwie” – Malenie. Staje się ona jego obsesją, chłopak skrada się nocami pod jej dom, śledzi ją, marzy o niej, miewa fantazje erotyczne z jej udziałem… Renato stopniowo przechodzi męską inicjację – dostaje rower, zrzuca krótkie spodenki, odwiedza dom publiczny. Najwięcej emocji wzbudza jednak ona, ta która obnosi się ze swoją urodą, nosi szpilki, obcisłe sukienki… Każdy mężczyzna z prowincji pragnie mieć ją nagą, każda żona, matka o tym wie i szczerze nienawidzi Malenę. Małomiasteczkowe i stereotypowe myślenie, nieuzasadniona zawiść doprowadzają do dramatu tej, której największą zbrodnią jest uroda. Nostalgiczna, sentymentalna, momentami gorzka – „Malena” ociera się o arcydzieło. Kolejnym przystankiem mojej włoskiej wyprawy jest „Nocny portier” Liliany Cavani. Swoją drogą, na uwagę zasługuje również reżyserka, która słynie ze swoich prowokacyjnych, radykalnych tez, przekraczających granice dobrego smaku. Z kinematograficznego punktu widzenia, taka niefrasobliwość i nieokrzesanie „ubarwiają” jej filmy. „Nocny portier” w momencie swojej premiery (1974 rok) szokował widzów seksualnym rozpasaniem, a przede wszystkim dwuznaczną moralnością. Z jednej strony odrażający i niepokojący, a z drugiej, intelektualnie wybitny. Pod koniec lat pięćdziesiątych w wiedeńskim hotelu spotykają się Lucia i Max - ona jest żoną znanego dyrygenta, on pracuje jako nocny portier. Łączy ich wspólna przeszłość - w 1942 roku mężczyzna, służący jako oficer SS, nawiązał romans z piętnastoletnią Żydówką, która była jedną z więźniarek. Bohaterka nie wydaje swojego kata władzom - przeciwnie, wchodzi z nim w perwersyjną, sadomasochistyczną relację seksualną. Wcale nie obiecywałam, że będzie przyjemnie. Po latach, ofiara i hitlerowiec są wrakami z zupełnie różnych powodów, ale przyciągają się i tylko razem są w stanie osiągnąć szczęście. Dlatego para przenosi się do mieszkania Maxa, gdzie oboje zostają osaczeni przez byłych członków SS. Pozbawieni jedzenia, prądu i bezpieczeństwa, tragiczni kochankowie wsiadają do samochodu i oddalają się do granic miasta, gdzie zostają zastrzeleni. Wybaczcie, że zdradzam finał tej przejmującej opowieści, ale bez niego, „Nocny portier” nie byłby takim kultowym filmem. Jak już zdążyliście zauważyć moja „Podróż do Włoch” nie pasuje do wakacyjnego klimatu, ale z pewnością jest intrygująca i intelektualnie wymagająca. A o to przecież w kinie chodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz