niedziela, 10 lipca 2011

Dziecięce dramaty Nasfetera


Odkrył Filipa Łobodzińskiego i Henryka Gołębiewskiego. To w jego filmach debiutowali: Ewa Wiśniewska, Laura Łącz i Daniel Olbrychski. Jak nikt inny portretował małe dramaty dziecięcego świata. Janusz Nasfeter nie doczekał się godnych kontynuatorów swojej estetyki. W czasach kiedy formowała się Polska Szkoła Filmowa, reżyser zajął się najmłodszymi, pokazując ich rozczarowania i zawiedzione nadzieje. Przyznam szczerze, że prawdopodobnie nie pochyliłabym się nad jego twórczością, gdyby nie rozmowa z Moniką Luft. Okazuje się, że była prezenterka telewizyjna jako jedenastolatka zagrała w jednym z obrazów Nasfetera. A mowa o produkcji „Nie będę Cię kochać” z 1973 roku. Zobaczyłam film, później kolejne i ubolewam, że o tej wyjątkowej postaci polskiego kina trochę dzisiaj zapomnieliśmy. Poetyckie kreacje twórcy rejestrują ból, który rodzi się w momencie konfrontacji dziecięcych oczekiwań z zatrutą rzeczywistością. Realia które widzimy w „Nie będę Cię kochać” nie są sielskie, chociaż akcja rozgrywa się gdzieś na prowincji. Trzynastoletnia Anka to główna bohaterka, która ma w sobie nad wyraz „dorosłą” wrażliwość. Ojciec, z pozoru wygląda na porządną głowę rodziny, ale de facto jest taki jak większość mężczyzn na wsi – alkohol to jego największa miłość. Co prawda, nie jest jeszcze nałogowcem, ale pijaństwo stopniowo staje się jego lekiem na „syndrom dnia następnego”. A gdzie w tym wszystkim odnajdziemy matkę dziewczynki? Ona wydaje się najbardziej bezradną postacią, czasem milczy, innym razem wpada w furię, ale koniec końców, przechodzi nad wszystkim do porządku dziennego. Anka posłusznie dostarcza ojcu kolejne butelki, znosi upokorzenia, ale do czasu… Oprócz problemów związanych z alkoholem, Nasfeter poświęca wiele uwagi relacjom rówieśniczym. Jedyną osoba, która rozumie bohaterkę jest starszy o kilka lat Rysiek. Nosi się jak hipis, pali, popija kawę i jeździ motorem. Chwile spędzone z przyjacielem to dla nastolatki cenna odskocznia. Niestety, w pewnym momencie, coś co dla matki jest uciążliwą przypadłością, dla Anki staje się nieuleczalną chorobą, niezmywalna hańbą… Tak oto rodzą się „wielkie dramaty” małych ludzi. Szkoda, że Nasfeter odszedł, a wraz z nim zamiera u nas nurt kina dziecięcego …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz